Szczęście polegało na tym, że wojnę mogła przeżyć wraz mamą. Po wojnie ukończyła Szkołę Pedagogiczną. Pracę łączyła z dociekaniem prawdy o czasach stalinowskich. Dążyła do utrwalenia w pamięci młodych ludzi prawdy o tych czasach. Jak wspominała:
„Przychodziłam tu na Kozie Górki jako młoda dziewczyna w czasach gdy to było zabronione. Przechodziłam przez dziury w płocie. Tak jak każdego dnia i również w czasie Marszów Pamięci wsłuchuję się w szum lasu i wpatruję się w kurhany. Myślę, czy tu leży mój ociec. Wiem z dokumentów, że tak, ale gdzie? Wy, Polacy macie groby imienne na Polskim Cmentarzu Wojennym. My Rosjanie takich cmentarzy nie mamy a zginęły miliony naszych obywateli. Tak, mój ociec został tu rozstrzelany. O tym, że tu został pochowany dowiedziałam się oficjalnie w 2000 roku. Całe dorosłe życie słyszałam, że nie należy interesować się sprawą, a odpowiedź otrzymam w odpowiednim czasie”.
Było trudno, bała się ale nie mogła zapomnieć o ojcu. Tajemnicę śmierci ojca łączyła z dociekaniem prawdy o milionach ofiar systemu, w którym przyszło jej żyć. Należała do Ogólnorosyjskiego Stowarzyszenia Memoriał, a od 1992 roku była w Smoleńsku Prezesem Smoleńskiej Organizacji Rodzin Ofiar Politycznych Represji. W 2019 roku mówiła:
„Walczę o pamięć. W Rosji żeby coś załatwić trzeba długo żyć i być cierpliwym. Czasami słabnę, ale działam dalej.Obecnie pojawiają się organizacje, które mówią o popełnionych błędach przez władze, ale są przeciwne dociekaniu prawdy. Nie należy o tym pisać. Gdybym była bierna i z pamięci wymazałabym ojca, los moich rodziców byłby mi nieznany. Miejsce, w którym został rozstrzelany i pochowany byłoby tajemnicą i cierpieniem życia. Chcę dochować wierności historycznej prawdzie o ofiarach politycznych represji oraz walczyć o pamięć o tych wydarzeniach i zaszczepić ją wśród młodego pokolenia Rosjan. Dla tego żyję”.
Do Polaków miała wyjątkowy stosunek. Cieszyła się ze spotkań młodzieży polskiej i rosyjskiej. Utrzymywała stały kontakt z działaczami Domu Polskiego w Smoleńsku. Z wyjątkowym sentymentem i uznaniem mówiła o Wincentym Dowojnie, Sybiraku, który organizował pierwszy Marsz Pamięci w 2007 roku i kolejne do 2017 roku. Dzięki wspomnieniom Pani Lidii poznaliśmy tragedię wioski Zykolino, położonej w okolicach Smoleńska. To od Pani Turczynkowej otrzymaliśmy listę nazwisk wymordowanych mieszkańców tej „polskiej wioski”. Wspominając Polaków mówiła:
„Całe życie spędziłam w otoczeniu Polaków, przypomnę, że moja mama była Polką wyznania katolickiego. Dom Polski w Smoleńsku powstał 1992 roku. W dziesięć lat po powstaniu Domu Polskiego spotkałam Panią Stanisławę [pierwszą Przewodniczącą], nawiązałyśmy kontakt, który przekształcił się w przyjaźń i współpracę trwającą do dziś. Wincentego Dowojnę poznałam w czasie Pierwszego Marszu Pamięci w 2007 roku. Wincenty Dowojna to wielki człowiek, który wykonał wielką robotę w poznaniu prawdy o Katyniu. Rozumiał mój wstyd, wstyd za władzę, która nie pozwala mówić i poznać prawdy o Katyniu. Zawsze powtarzał, że moim celem jest współpraca, przyjaźń, przybywam tutaj w celu dociekania prawdy, z dala od polityki, przyszłość należy do młodych, których wyciągnięte ręce, w uścisku zaciśnięte dłonie napawają nadzieją”.
Dziś możemy powiedzieć tylko dziękujemy; dziękujemy, że mogliśmy Panią poznaći razem poszukiwać prawdy o naszej wspólnej przeszłości.
Marian Fik
Cytaty pochodzą z rozmowy przeprowadzonej z Panią Lidią Turczynkową przez Mariana Fika w Domu Polskim w Smoleńsku30 kwietniu 2019 roku.